Bł. Reginald z Orleanu przeżył jako dominikanin zaledwie dwa lata.

Jest więc intrygujące, dlaczego aż tak trwale zapisał się w pamięci Zakonu. Zapewne były to same początki Zakonu, a każda wspólnota swoje początki zapamiętuje najbardziej szczegółowo. Również i to prawda, że Reginald był osobistością uznaną w ówczesnym świecie naukowym – jeszcze piszącemu czterdzieści lat później Humbertowi z Romans wyraźnie imponuje, że człowiek tej miary wstąpił do Zakonu.

Wszakże były dwa względy szczególne, dla których dominikanie zapamiętali z wdzięcznością krótki pobyt Reginalda w Zakonie; wspomniane są one dyskretnie w poniższym opisie. Mianowicie Reginald, zupełnie niezależnie od Dominika, odkrył podstawową ideę nowego Zakonu: należy poświęcić się całkowicie głoszeniu słowa Bożego, porzucić w tym celu wszelkie ambicje osobiste i nie oglądać się na jakiekolwiek korzyści materialne.

Po wtóre: bł. Reginald przyczynił się znacznie do przekształcenia wzniosłej idei nowego Zakonu w rzeczywistość. Humbert, wspominając jego krótką działalność, nie zawaha się nawet napisać, że „odtąd liczba braci zaczęła szybko wzrastać”.

Choroba mistrza Reginalda

Kiedy w roku Pańskim 1218 Dominik zatrzymał się w Rzymie, zdarzyło się, że przyszedł tamże mistrz Reginald, wielebny dziekan od świętego Aniana z Orleanu. Ów mistrz Reginald był mężem wybitnej wiedzy, jaśniał zarówno cnotą, jak sławą, a nawet przez pięć lat kierował prawem kanonicznym w Paryżu.

Ten za natchnieniem Bożym takie powziął postanowienie, że porzuci wszystko, co posiada, i odda się całkowicie głoszeniu słowa Bożego. Właśnie wtedy zamierzał sobie wybrać sposób życia, ale nie był dość zdecydowany, jak najlepiej przeprowadzić to, co postanowił.

Nie wiedział jeszcze o powstaniu Zakonu Głosicieli Słowa. Rozmawiał zaś po przyjacielsku z pewnym kardynałem Stolicy Apostolskiej i wyjawił mu swoje postanowienie. Powiedział mu, że się wielce niepokoi, czy potrafi podjąć ten rodzaj życia, żeby porzuciwszy wszystko wędrować z miejsca na miejsce w dobrowolnym ubóstwie i głosić Chrystusa.

Na to kardynał: „Właśnie powstaje nowy Zakon Głosicieli Słowa, który zgodnie z twoim pragnieniem łączy głoszenie Słowa z dobrowolnym ubóstwem. Mistrz zaś owego Zakonu akurat przebywa tutaj w Rzymie i głosi Słowo Boże”. Usłyszawszy to, mistrz Reginald niezwłocznie odszukał błogosławionego Dominika i otworzył przed nim tajemnicę swojego serca. Pociągnięty ponadto świętością jego oblicza i łagodnością wymowy tego kaznodziei zbawienia, ostatecznie zdecydował się wstąpić do jego Zakonu.

Wkrótce jednak przeciwność, owa egzaminatorka świętych postanowień, skierowała się przeciw jego pragnieniom i ów mistrz Reginald popadł w ciężką chorobę. Kiedy choroba się nasilała i natura zaczęła się już poddawać, pojawiły się oznaki śmierci, a lekarze nie potrafili temu zapobiec. Natomiast błogosławiony Dominik, nie godząc się z nagłą utratą syna, oddał się cały modlitwie, wołając do uszu Bożego miłosierdzia i naprzykrzając się krzykiem swojego serca. Nie przestawał wołać, aby nie pozbawiono go pociechy z tego nie narodzonego jeszcze, ale poczętego już w nadziei syna. Jak opowiadał później braciom, błagał, aby przynajmniej na krótki czas Bóg raczył mu go zostawić.

 
Spieczony gwałtownym żarem gorączki

Gdy więc on trwał na modlitwach, mistrzowi Reginaldowi, spieczonemu gwałtownym żarem gorączki, ukazała się widzialnie i na jawie błogosławiona Bogurodzica, Pani świata, Dziewica Maryja. Towarzyszyły Jej dwie niezwykłej piękności panny.

Chory usłyszał, jak sama Królowa powiada do niego łaskawie: „Proś Mnie, powiada, o co chcesz, a dam tobie”. Kiedy zaś on zastanawiał się, o co prosić, jedna z panien towarzyszących Królowej nieba podpowiada mu, aby prosił tylko o to, co Królowa miłosierdzia raczy mu udzielić, i żeby cały poddał się Jej woli. Zdał się przeto, idąc za zdrową radą, na wybór błogosławionej Bożej Matki, aby wedle swego uznania dała mu, co zechce.

Wówczas Ona, wyciągnąwszy dziewiczą rękę, namaściła zbawiennym olejem, jaki z sobą przyniosła, oczy chorego, uszy i nozdrza, również usta i ręce, nerki i nogi, dodając przy poszczególnych namaszczeniach własne formuły słowne. Znam tylko te słowa, które wypowiedziała przy namaszczeniu nerek i nóg. Otóż przy nerkach powiedziała: „Niech pasek czystości zwiąże nerki twoje”. Przy nogach zaś: „Namaszczam nogi twoje, aby ochoczo chodziły z Ewangelią pokoju”.

Wówczas ukazała mu habit Zakonu Głosicieli. „Oto, powiada, habit twojego Zakonu”. Wreszcie, pozostawiając chorego w szczęściu, zakryła przed jego oczyma cielesną postać owego widzenia.

Uzdrowiony w ten sposób przez Królową nieba Reginald wrócił od razu do pełni sił, namaściła go bowiem Matka Tego, który ma moc namaszczać zdrowiem. Gdy zaś z nastaniem poranka przyszedł do niego błogosławiony Dominik i wypytywał go przyjaźnie o samopoczucie, ten powiada: „Zdrów jestem”. I opowiedział mu po kolei widzenie.

Zdarzają się bowiem takie łaski — a nie przypuszczam, aby to było twierdzenie bezbożne — że Zbawiciel uzdrawia tych, których powalił, i udziela zbawiennego lekarstwa tym, którym zadał ranę. Lekarzy dziwi nagłe i nieoczekiwane uzdrowienie, bo nie wiedzą, czyje lekarstwo przywraca do zdrowia tego, który według ich orzeczenia powinien się już pożegnać z życiem.

Trzeciego zaś dnia, kiedy błogosławiony Dominik siedział wraz z mistrzem Reginaldem, pewien mąż Boży z Zakonu Szpitalników oświadczył, że widział wyraźnie, jak przyszła Błogosławiona Dziewica i namaściła własną ręką całe ciało mistrza Reginalda. Dzięki zaś temu niebieskiemu namaszczeniu ciało świętego męża, mistrza Reginalda, zostało uwolnione nie tylko od żaru gorączki, ale także od płomienia pożądliwości. Odtąd, jak sam później wyznał, wolny był nawet od zaczątków poruszenia zmysłowego.

Po jego odejściu do Pana błogosławiony Dominik wyjawił braciom to widzenie. Brat Reginald zaprzysiągł go bowiem, aby w czasie jego życia nikomu o tym nie mówił, ale żeby zachował tajemnicę, tak jakby ją usłyszał na spowiedzi.

Otrzymawszy więc zdrowie od Boga, brat Reginald Bogu się cały ofiarował i złożył śluby wobec błogosławionego Dominika. Potem zaś udał się do Bolonii, gdzie cały poświęcił się głoszeniu słowa Bożego, zbawiennym niepokojem poruszył całe miasto i wiele dusz zyskał dla Chrystusa. Wielu też wstąpiło dzięki niemu do Zakonu Głosicieli i odtąd liczba braci zaczęła szybko wzrastać.